„ostatnia strona” – powyborcza

Za nami wybory parlamentarne. Zakończyła się kampania wyborcza, a raczej coś, co miało taką kampanię udawać. Wielu kandydatów – dla jasności z każdej strony sceny politycznej – tak bardzo wierzyło w siłę swoich znaków politycznych, że niemal „olało” wyborców największej gminy w powiecie. Nie wystarczy przecież aby na terenie gminy wolontariusze lub wynajęci „aktywiści” powiesili ileś banerów i plakatów. Ważne jest, aby do swoich zwolenników trafiać bezpośrednio. Jest to praca niewdzięczna, ale przynosząca określone efekty. Do wygrania wyborów nie wystarczy „zaszczycenie” swoja obecnością kilkunastu imprez w czasie kampanii wyborczej, niezbędna jest stała obecność, działania na rzecz gminy i jej mieszkańców lub wyjątkowa aktywność w czasie kampanii wyborczej.
Dowody?
Dowodem są wyniki w naszym okręgu wyborczym. Mandaty z naszego okręgu wyborczego z ramienia obozu rządzącego otrzymała minister obecnego rządu, ale pochodząca z Krakowa, u nas niezbyt znana i przez wielu sympatyków tego obozu określana jako „przywieziona w teczce”. Wszystkich zaskoczyła doskonale przeprowadzoną kampanią, tytaniczną pracą i umiejętnością docierania do różnych grup wyborców. Marketingowo idealna była spektakularna „piątka” nad Maltą i „historia” z rowerem. „Szóstka” na tej samej liście to 4 lata wytężonej pracy, aktywność w sejmie, co musi przyznać nawet autor tych słów, mimo iż poglądy „szóstki” mocno odbiegają od jego własnych, no i konsekwentnie prowadzona, chociaż bez wodotrysków kampania. Sukces „trójki” to efekt loga partyjnego.
Ten sam efekt zadziałał w ekipie zwycięskiej w Swarzędzu Koalicji Obywatelskiej. Niestety, o działalności i kampanii w Swarzędzu czterech posłów pierwszych na liście trudno coś powiedzieć. Optymizmem napawa natomiast fakt otrzymania mandatu przez ostatniego na liście KO Franciszka Sterczewskiego. Jego aktywność w Poznaniu docenili wyborcy także w naszej gminie, gdyż tutaj wygrał nawet z tak znanym posłem jak Waldy Dzikowski.
Lewica. Zasłużony mandat dla Katarzyny Kretkowskiej, a dla Katarzyny Ueberhan? – zobaczymy.

Piotr Choryński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *