„Siła jest kobietą” mówi Joanna Wojtysiak-Tierling, radna Rady Miejskiej
Joanna Wojtysiak-Tierling – radna Rady Miejskiej w Swarzędzu, z zawodu prawniczka i politolożka, wiceprzewodnicząca Klubu Radnych KO w Swarzędzu, orędowniczka hasła „siła jest kobietą” – odpowiada na nasze pytania dotyczące protestu kobiet, ale nie tylko.
Adam Choryński: Zagląda Pani czasem na nasz portal, na swarzedz24.pl?
Joanna Wojtysiak-Tierling: Oczywiście! Wiernie śledzę wszystkie media, które piszą o sprawach Swarzędza, bo zawsze czegoś ciekawego można się dowiedzieć. Różne są też punkty widzenia i to jest dobre, bo różne media piszą w różny sposób o różnych sprawach i warto śledzić więcej źródeł, niż tylko jeden kanał.
ACh: Pytam z tego względu, bo 16 listopada opublikowaliśmy apel do władz Swarzędza pani Aleksandry Filipiak. W jakim stopniu stanowisko Koalicji Obywatelskiej było odpowiedzią na ten apel?
JWT: Apel był nam znany. Ja też byłam w bezpośrednim kontakcie z panią Aleksandrą, gdyż ona do mnie jako radnej, zadzwoniła w tej sprawie. Z pytaniem, czy widzę w ogóle szansę, by Rada Miejska zajęła stanowisko w sprawie protestu kobiet. I stałam się takim łącznikiem pomiędzy Radą, a panią Aleksandrą, jako reprezentantką mieszkańców. Myślę, że mieszkańców, którzy oczekiwali reakcji radnych było znacznie więcej. Nie każdy ma pewnie w sobie taką odwagę, by się bezpośrednio skontaktować, pani Aleksandra miała, zadzwoniła do mnie. Powiem szczerze, że my i tak planowaliśmy, jako Klub Radnych KO, takie stanowisko przedstawić. Ten apel spowodował jednak to, że chcieliśmy wyjść do wszystkich radnych, a naszym oczekiwaniem było to, że stanie się ono stanowiskiem wszystkich radnych i Rady Miejskiej, a nie tylko klubu radnych. To się niestety nie udało. Oczywiście, ja to szanuję. Nie chcę negatywnie tego oceniać, ale jestem rozczarowana.
ACh: Apel był skierowany do władz, czyli do radnych i burmistrza. Jednak stanowisko jest produktem Klubu Radnych KO. To po prostu oznacza, że Rada Miejska nie podziela takich przekonań.
JWT: Na pewno nie wszyscy radni. To też było jasno powiedziane, w czasie sesji. Kilku radnych zabrało głos po tym, jak stanowisko zostało odczytane. Oni dali jasno do zrozumienia, że tego stanowiska nie popierają. Myślę, że powodów jest wiele. Światopogląd pewnie jest tym najważniejszym, kluczowym. Może też względy czysto osobiste, które nie pozwalają poprzeć takiego stanowiska. Ja to szanuję, jednak jest mi bardzo przykro. Uważam, że jest to bardzo ważna sprawa dla całego społeczeństwa. Był taki zarzut, że niepotrzebnie zabieramy głos w sprawach, które są polityczne i nie dotyczą bezpośrednio gminy.
ACh: No właśnie, czy w Pani opinii przestrzeń samorządu lokalnego, a zatem obszaru skupiającego się na rozwiązywaniu codziennych problemów mieszkańców, jest dobrym miejscem do podejmowania tematów światopoglądowych, tego kalibru jak orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego?
JWT: To nie jest kwestia oceniania orzeczenia Trybunału, to kwestia odpowiedzi na oczekiwania społeczności. To nie jest tak, że komentujemy każde orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego na łamach Rady. To jest pierwsza taka sytuacja, w której pozwoliliśmy sobie wyrazić sprzeciw wobec orzeczenia TK, bo sprawa jest wyjątkowa. Ta sprawa dotyczy wszystkich obywateli, w tym mieszkańców naszej gminy. Pokazały to protesty, pokazał to spacer po Swarzędzu, na którym też się pojawiłam. To ile osób przyszło, nie tylko kobiet, ale też mężczyzn, choć cały czas się mówi o strajku kobiet. Oczywiście, ta sprawa najbardziej dotyka kobiet, bo to kobietom zabiera się prawo wyboru, ale mężczyźni na te protesty też przychodzili. Oni jasno mówili: my chcemy wspierać swoje partnerki, żony, córki. Myślę, że my powinniśmy mieć moralną odwagę, czy wręcz mamy obowiązek zabierać głos, bo takie są oczekiwania. I apel pani Aleksandry jest dowodem, że mieszkańcy Swarzędza oczekiwali od radnych, by powiedzieli co o tym myślą i jakie jest ich zdanie.
ACh: Jest Pani prawniczką, czy zatem orzeczenie TK nie jest sprawą ostateczną, po pierwsze, czy, z prawnego punktu widzenia, można z takim orzeczeniem dyskutować? I po drugie, co w zasadzie chcecie Państwo osiągnąć poprzez takie protesty?
JWT: Do tej pory było tak, że orzeczenia TK były ostateczne – one rozstrzygały, czy np. dana ustawa, przepis jest zgodny z konstytucją. To, co się stało teraz, to pokazuje, że nie do końca tak jest. Ponieważ, pomimo, że jest obowiązek publikowania orzeczeń Trybunału, to orzeczenie nie zostało opublikowane. Tak naprawdę to orzeczenie jeszcze nie zaistniało w przestrzeni prawnej. To pokazuje też sprawa szpitala położniczego na ul. Polnej w Poznaniu. Tam dyrekcja zwróciła się z prośbą do prawników o wydanie opinii, czy teraz dokonywanie przerwania ciąży z powodu uszkodzenia płodu jest dozwolone. Orzeczenie zostało wydane, ale nie zostało opublikowane. To pokazuje, w jak trudnych czasach żyjemy. Jak trudny jest to moment, w którym stabilizacji prawnej nie ma. To też jest bulwersujące.
ACh: Co w takim razie można osiągnąć protestami?
JWT: My to wyraźnie zawarliśmy w naszym stanowisku, które wygłosiłam w trakcie sesji Rady Miejskiej, że naszym oczekiwaniem jest podjęcie dialogu. Tego najbardziej zabrakło. To był bardzo zły moment, by taką sprawę w ogóle rozstrzygać. Ja bym też bardzo chciała zachęcić do tego, żeby zapoznać się ze zdaniami odrębnymi, które były złożone do tego orzeczenia. Pokazują one, że Trybunał w ogóle nie powinien się tą sprawą zajmować. Nasz apel jest jasny: po pierwsze dialog, po drugie nie przenośmy polityki do Trybunału Konstytucyjnego. TK nie jest miejscem do rozstrzygania sporów politycznych.
ACh: Pytanie, czy przypadkiem w Trybunale już tej polityki tak, czy inaczej nie ma. Prowadzony jest przez panią mgr Przyłębską, sędzinę z nadania ugrupowania rządzącego, wręcz niektóre media ogólnopolskie nazywają tę instytucję „pseudo-trybunałem”.
JWT: Nie chciałabym wdawać się w ocenę czysto prawną. Mnie wiele rzeczy bulwersuje i staram się dawać temu wyraz, bo też jako prawnik po prostu czuję się zobowiązana do tego, by mówić o tym, że zmierzamy w złym kierunku, że upolityczniane są sądy, upolityczniony został Trybunał Konstytucyjny. A to nie jest dobre dla obywateli. Obywatel powinien mieć przekonanie i pewność, że jego sprawy są rozstrzygane przez niezawisły sąd. Nie powinno być z tym żadnej dyskusji, a to że my o tym dyskutujemy od co najmniej kilku lat, jest dowodem na to, że poszyliśmy w niewłaściwym kierunku.
ACh: Prowadziła Pani protest kobiet, była odpowiedzialna za przygotowanie stanowiska. Trudno nie odnieść wrażenia, że jest Pani najaktywniejszą przedstawicielką ogólnopolskich partii w naszym lokalnym środowisku. Jak to jest być liderem Koalicji Obywatelskiej w mieście, w końcu już nie takim małym, w Swarzędzu?
JWT: Ja nie jestem członkiem partii, nigdy nim nie byłam, ale startowałam z listy Koalicji Obywatelskiej, bo faktycznie mój światopogląd jest zbieżny z tym, co KO przedstawia i zgadzam się z jej wieloma postulatami. Oczywiście, nie wszystko zawsze popieram, ale będąc członkiem Klubu Radnych Koalicja Obywatelska, po prostu czuję się dobrze moralnie. Pozwala mi to mówić to, co naprawdę myślę. Czy jestem liderem KO w Swarzędzu? Nie sądzę, by tak było. Jest wiele osób, które faktycznie od wielu lat działają w partii, których zdanie ma większy posłuch. Ja staram się odpowiadać na to, czego oczekują nasi mieszkańcy, staram się być zawsze szczera i zgodna z tym, co myślę. Tutaj po prostu krew się we mnie zagotowała. Byłam zbulwersowana tym, co się stało – jako kobieta, jako obywatelka, jako prawniczka. Z każdego punktu widzenia ja nie mogłam się zgodzić na to, co się dzieje. Czułam się w obowiązku powiedzieć „słuchajcie, nie róbmy tego, nie idźmy w tę stronę, nie tak powinno być, zostawmy kobiety w spokoju”. Nie nazywam siebie feministką, bardzo lubię towarzystwo mężczyzn, uważam, że są oni fantastyczni, lubię z nimi współpracować, mam męża. Aczkolwiek jestem orędowniczką hasła „siła jest kobietą”. Zawsze, gdy kobiety usiłuje się spychać gdzieś do kąta, to staję i mówię „tak nie może być”. Nie po to ponad 100 lat temu walczyłyśmy o prawa wyborcze, by teraz nam poszczególne prawa zabierano. I to powiedziałam na proteście. Że teraz próbuje się decydować co będzie z naszą macicą, a w następnym kroku zakaże nam się studiowania. Ja się tego boję, że ta cała praca, którą kobiety wykonały wiele lat temu, po prostu pójdzie na marne. Ja na to na pewno nie pozwolę i będę przeciwko temu głośno protestować.
ACh: Siła jest kobietą, pani stała się liderką, jak nie partii, to na pewno Klubu Radnych Koalicja Obywatelska w Swarzędzu, jakie są zatem dalsze Pani plany, jeśli chodzi o pracę w Radzie Miejskiej, już wychodząc poza tematykę związaną z protestami?
JWT: Pracę w Radzie Miejskiej traktuję jak misję. To jest coś, co robię zupełnie obok mojej pracy zawodowej. Doskonale się realizuję w pracy w Radzie. Tematy naszej społeczności lokalnej od zawsze były mi bliskie i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Bardzo lubię kontakt z ludźmi, cieszę się, że mogę współtworzyć nasze najbliższe otoczenie. Dla mnie to jest fantastyczna przygoda, lekcja. Z roku na rok uczę się nowych rzeczy. Nie tylko o tym jak funkcjonuje samorząd, bo jako prawnik, powiedzmy, że to zaplecze merytoryczne mam, natomiast wszystko to, co się dzieje, to są dynamiczne zdarzenia, dzięki którym mogę namacalnie dotykać najbliższej przestrzeni. To jest naprawdę miłe doświadczenie, że podejmujemy jakieś decyzje, a potem widać ich efekty. To się przejawia w najróżniejszych kwestiach, np. inwestycyjnych, że podejmujemy decyzje o rozbudowie szkoły i ona potem jest dokonana, ją widać. Ale to też dotyczy kwestii społecznych. Musimy odpowiadać czasami na bardzo trudne oczekiwania mieszkańców, ale to jest wyzwanie, a ja bardzo lubię wyzwania więc z dużą radością się z nimi mierzę.
ACh: Pozostaje mi życzyć jeszcze więcej, jeszcze ciekawszych wyzwań, a także jeszcze więcej satysfakcji z mierzenia się z nimi.
JWT: Bardzo dziękuję. Ja myślę, że tych wyzwań będzie na pewno coraz więcej, bo sytuacja jest bardzo dynamiczna. Rok 2020 i pandemia pokazał jak bardzo elastyczni musimy być. Niejednokrotnie musieliśmy zmieniać nasze podejście do wielu kwestii. Chociażby to, że teraz pracujemy zdalnie. Rozmawiamy zdalnie, obradujemy na sesjach Rady Miejskiej zdalnie, pracujemy w komisjach zdalnie. Jako przewodnicząca Komisji Rewizyjnej musiałam się zmierzyć z prowadzeniem mojej komisji w formie zdalnej i to są naprawdę czasami trudne wyzwania technicznie, ale też uczą nas bardzo wiele. Myślę, że wiele z tych nowych, technicznych rozwiązań już z nami pozostanie. I myślę, że tak, jak zaczęliśmy pracować mocno zdalnie, tak w wielu obszarach ta praca zdalna pozostanie już zawsze. Jako człowiek lubiący kontakt z ludźmi trochę tęsknię za normalnymi spotkaniami, ale musimy być odpowiedzialni i wtedy, kiedy się da – podkreślam – wtedy, kiedy się da ograniczać kontakty. Podejrzewam, że pojawiłby się zaraz zarzut, że przecież wyszliśmy na ulice w pandemii. To jest właśnie taka wyjątkowa sytuacja, kiedy się nie da, kiedy czasem trzeba głośno powiedzieć, że coś nam się nie podoba. To była totalnie wyjątkowa sytuacja. Myślę, że to nie mogło poczekać. Tego nie dało się odłożyć na za rok albo dwa, gdy pandemia się skończy. Bo ten temat zaistniał tu i teraz. I to wymagało natychmiastowej reakcji.
ACh: Padały zresztą zarzuty, że przez organizację protestów zwiększyła się liczb zakażeń, że to był element pokazujący brak odpowiedzialności ze strony opozycji. A pani mówi właśnie o odpowiedzialności. Czy ten problem, który funkcjonuje na razie w przestrzeni prawnej był na tyle istotny, że warto ryzykować zdrowie i życie ludzi?
JWT: Według mnie to było świetne wytłumaczenie i przerzucenie odpowiedzialności na protestujących za wzrost liczby zachorowań. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Na naszych protestach naprawdę staraliśmy się dochować należytej staranności, by jak najbardziej ograniczyć jakiekolwiek możliwości zwiększenia zachorowań, nosiliśmy maseczki, staraliśmy się zachowywać dystans. Naprawdę cały czas była w nas świadomość, że musimy o siebie dbać, ale ten moment nie zależał od nas. To nie było tak, że ktoś nagle obudził się i powiedział „o, dzisiaj zrobię sobie protest w Swarzędzu”. Nie, absolutnie. To była po prostu reakcja. I to jak wiele osób wzięło udział, czy w Swarzędzu, czy ogólnie w naszym kraju, pokazuje, jak ważny to był temat, jak gigantyczny to jest problem i jak duży jest sprzeciw społeczny. Jak bardzo to poruszyło obywateli, mieszkańców Swarzędza, jak ten temat był dla nich istotny. Właśnie ta masowość pokazuje, że to nie było czyjeś widzimisię. Że to nie było nastawione na łamanie jakichkolwiek obostrzeń, to nie tak. To była reakcja. Można zadać pytanie czy to był dobry moment na to orzeczenie, a nie czy to był dobry moment na protesty. Czy to był właściwy moment na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego? Gdyby orzeczenia nie było, to nie byłoby protestu kobiet.
ACh: Dziękuję bardzo za rozmowę.
Aktualności z gminy Swarzędz i okolic znajdziecie TUTAJ.
„Siła jest kobietą” mówi Joanna Wojtysiak-Tierling „Siła jest kobietą” mówi Joanna Wojtysiak-Tierling „Siła jest kobietą” mówi Joanna Wojtysiak-Tierling