„ostatnia strona” – Felietony Piotra Choryńskiego – 20 czerwiec 2019
Felieton z nr 7/2019 „Informatora Swarzędzkiego” (Ukaże się drukiem w pierwszych dniach lipca.)
Od długiego czasu mamy temperaturę powietrza przekraczającą 30 stopni C. Cieszą się urlopowicze, chociaż i oni z utęsknieniem czekają na niewielkie ochłodzenie.
Zamiast tego mogą być ulewne deszcze, burze z piorunami, silne opady gradu, podtopienia, a nawet powodzie. Tak, jest to efekt zmian klimatycznych, którym towarzyszą liczne anomalie pogodowe.
Na dodatek Polska jest krajem posiadającym w Europie – po Malcie i Cyprze – najmniejsze zasoby wody.
Skąd więc mogą się wziąć gwałtowne powodzie przy braku wody? Sprawa jest prosta. Wyschnięta, skamieniała ziemia powoduje, że woda z opadów nie może wsiąknąć, a spływa do kanalizacji, a następnie do rzek powodując gwałtowne przybory wody i zalewanie okolicznych terenów. Stosunkowo niewielkie opady na południu Polski spowodowały zalanie bulwarów nad Wisłą w Krakowie. Tego typu sytuacje będą zdarzać się coraz częściej. Kto za to odpowiada?
Oczywiście my sami. Prostując biegi rzek, osuszając mokradła spowodowaliśmy likwidację terenów zalewowych będących swoistym „magazynem” wody gromadzącym ją w czasie przyboru wody w rzekach i magazynującym na okres długiej suszy.
Rozwój przemysłu, swoista „troska” o porządek na placach zakładów pracy i wokół domów powoduje, że coraz większe tereny pokrywane są kostką brukową. Powiecie Państwo, że przecież nie można tego uniknąć, taki jest koszt rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego. Zgadza się. Wszystkiego nie możemy uniknąć, ale możemy zmniejszyć negatywne skutki. Wystarczy, ze wielkie place parkingowe nie będą w całości zabrukowane, a pokryte ażurowymi płytami parkingowymi umożliwiającymi wsiąkanie wody do gruntu. Wiele do zrobienia mają także właściciele domów jednorodzinnych. Terenów przed domem nie muszą w całości zabrukowywać. Wystarczy, że brukiem pokryta zostanie tylko niezbędna część terenu, a na pozostałej wysypane zostaną np. otoczaki i posadzone rośliny.
Oczywiście dla właściciela jest to bardziej kłopotliwe niż pokrycie brukiem całego terenu. Dla jasności, nie jestem wrogiem kostki brukowej. Uważam jednak, że należy korzystać z niej racjonalnie i nie tworzyć betonowej pustyni w mieście.
Kolejna sprawa to nasze parki i trawniki miejskie. Przyzwyczailiśmy się, że rośnie na nich trawa, krótko przystrzyżona, przypominająca zielone boisko piłkarskie. To nie jest jednak możliwe.W czasie nawet krótkotrwałych suszy trawniki żółkną, ziemia twardnieje i w czasie nagłego, nawet silnego opadu nie jest w stanie przyjąć zwiększonej ilości wody.
Co w tej sytuacji można zrobić? Powiecie Państwo, że jeśli nie będziemy kosić wyrosną chaszcze i teren będzie zaniedbany. Trzeba jednak ograniczyć koszenie w czasie długotrwałych upałów.
Z problemem tym borykali się włodarze miast na zachodzie Europy, a od pewnego czasu także w Polsce np. w Białymstoku, Gdyni, Lublinie, Krakowie i wielu innych miastach i przekształcili wyschnięte trawniki w kwietne łąki, lepiej radzące sobie w czasie suszy, a w czasie opadów pochłaniające wodę.
Jak wyglądają?
Prawda, że pięknie. Oczywiście teren wymaga odpowiedniego przygotowania, zasiania mieszanek trawy z kwiatami polnymi… i na tym koszty nasze i praca się kończy. Nie trzeba kilkakrotnie w ciągu roku zmieniać kwiatów jednorocznych, a na dodatek nie trzeba stawiać tabliczek „Nie deptać trawnika”.
Terenów nadających się pod kwietne łąki mamy w naszym mieście dużo.
Piotr Choryński