Byłoby śmieszne, gdyby nie chodziło o życie i zdrowie
Naukowcy alarmują: do 2050 r. świat musi zredukować emisję CO2 do zera. Jeśli tak się nie stanie, może dojść do zagłady życia na ziemi. Tymczasem minister Tchórzewski, gospodarz szczytu klimatycznego (COP24), który w niedzielę rozpoczyna się w Katowicach, nie przewiduje likwidacji elektrowni węglowych do 2050 r., za to zlikwiduje wiatraki.
„To jest propozycja odchodzącej Komisji Europejskiej. W warunkach polskich nie przewiduję, że w 2050 r. nie będzie elektrowni węglowej w Polsce. Nie przewiduję, żeby dobre instalacje mogły być zamknięte” – powiedział Tchórzewski cytowany przez PAP, komentując unijną strategię neutralności klimatycznej do 2050 r.
Plany Brukseli są wyraźną odpowiedzią na ustalenia naukowców zapisane w raporcie Intergovernmental Panel on Climate Change (IPCC). Najkrócej rzecz ujmując, najlepsi eksperci w tej materii z całego świata, stwierdzili, że zmierzamy ku totalnej zagładzie spalając takie ilości paliw kopalnych.
Jak wyliczyli, by świat uratować, emisja CO2 spaść musi do roku 2030 o 45 proc. w odniesieniu do 2010 r., a do 2050 powinna być na zerowym poziomie. Przy czym dopuszczalne jest pozostawienie instalacji na gaz czy ropę (np. w samochodach) jeśli systemy wychwytywania CO2 z atmosfery zrównoważą emisję.
Autorzy raportu IPCC nie ukrywają, że najbliższe lata i podjęte w tym czasie decyzje będą kluczowe dla przyszłości ludzkości i przed nami najważniejszy czas w całej ziemskiej historii.
– To symboliczne i przerażające zarazem, że naukowe dane pokazują marsz ku katastrofie, a polscy politycy nic sobie z tego nie robią. Zderzenie założeń z projektu naszej polityki energetycznej z raportem IPCC, mogłoby nawet być śmieszne, gdyby nie chodziło o ludzkie życie – mówi money.pl Paweł Szypulski z Greenpeace Polska.
Co rządzący proponują we wspomnianym projekcie Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040)? Do 2030 ma spaść udziału węgla w miksie energetycznym do 60 proc. Na 2033 r. przewiduje się uruchomienie pierwszego bloku elektrowni jądrowej oraz zwiększenie udziału energii odnawialnej.
Jednak w tym samym dokumencie ME zakłada stopniowe przejście od budowania elektrowni wiatrowych na lądzie do farm na morzu. Wiatraki już istniejące będą zezłomowane do 2035 r.
– To też pokazuje swoiste podejście do polityki energetycznej. Nie wiemy przecież, jak szybko program morskich farm wiatrowych zostanie wprowadzany w życie. Na razie jest tylko dużo zapowiedzi i PR-u – komentuje Szypulski.
Informacja za money.pl